Mój pierwszy kontakt z La Petite Robe Noire, to całkiem ciekawa historia. Odkryłam go dosyć późno, ze 2 lub 3 lata temu. Pamiętam, że po pierwszej aplikacji nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia. Powodem była oczywiście wiodąca nuta owocowa, a ja generalnie za tego typu owocami w perfumach nie przepadam. Tak więc, jeśli nie jesteś omszałą brzoskwinką, podwędzaną śliwką czy buchającym cytrusem, to raczej nie będziemy mieli okazji się zaprzyjaźnić. Po pewnym czasie, ku mojemu zdziwieniu okazało się, że małą czarną mogę całkiem komfortowo nosić, a dwa sample EdP, które wtedy miałam, skończyły się w mgnieniu oka. I tak, zapach ten zawędrował na krótka listę obiektów pożądanych, i tym samym został pierwszym zapachem opartym o czerwone owoce, który autentycznie polubiłam. Zdałam sobie sprawę, że jest najlepszym, znanym mi do tej pory, owocowym zapachem mainstreamowym.
La Petite Robe Noire doczekał się sporej liczby flankerów, z których, poza Black Perfecto, znam jedynie wersję Couture, która nie specjalnie mi odpowiada. Wyjątkowej urody duet porzeczka-wiśnia zastąpiono bezpłciową maliną. Zapach całkiem niepotrzebnie odleciał też w stronę zimnych cytrusów i finalnie wyszła z tego zdystansowana, bardzo bezpieczna mikstura, która nie przykuwa uwagi nawet przez sekundę. Konotacji jadalnych brak, a te niby szyprowe są tak niewielkie, że właściwie niezauważalne.

Od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką La Petite Robe Noire Ma Premiere Robe w wersji EdP (czyli najnowszej odsłony) i jej mroczniejszego (z przymrużeniem oka) oblicza. Chodzi rzecz jasna o flanker, o którym słyszałam wiele dobrego, pochodzącą z 2017 roku Black Perfecto EdP. Wersji EdT Black Perfecto jeszcze nie znam, a klasyka EdT kupować nie warto. Jest jak kolejna, nieudana odsłona, lżejsza i zupełnie pozbawiona pierwotnego charakteru, dzięki „cudownemu” zabiegowi zastąpienia migdałów jabłkiem. Kto na to wpadł?
La Petite Robe Noire to fuzja aromatu kwiatowego i gourmandowego. Znakomicie łączy czarną herbatę, lukrecję, wiśnie, czerwone porzeczki i migdały z różą, wanilią i paczulą. Zapach jest bardzo dobrze wyważony, esencjonalny, ale nie ciężki. Nie jest też przesadnie owocowy i jadalny, czego bym zapewne nie zniosła. Ciepły, leciutko słodki i kwaskowaty jednocześnie, skomponowany z dużą finezją. W przeciwieństwie do klasycznej Lolity (fioletowe jabłuszko), do której jest często i niesłusznie porównywany, jest budowlą misternie ułożoną z malutkich klocuszków. Lolita wygląda przy niej jak wyciosany toporkiem kloc, jedynie parametry ma dużo lepsze.
Całościowo La Petite Robe Noire to wielowarstwowy, apetyczny i bardzo uniwersalny zapach. Nadający się na różne okazje i całkiem bezpieczny, a przy tym interesujący na tyle, że może się spodobać wielbicielom starych Guerlainów, choć nie ma z nimi nic wspólnego i wyraźnie odcina się grubą kreską.

I tu dochodzimy do zapachu, który jeszcze bardziej może zaspokoić apetyty guerlainowskich fanów, ciemniejszej wersji La Petite Robe Noire – Black Perfecto. Zapach różni się od klasyka kilkoma nutami, zachowując przy tym ten sam, rodzinny charakter i wyraźne pokrewieństwo. Podobnie jak w klasyku, i tutaj wiodącą nutę aromatyzowanej wiśnią czarnej herbaty uzupełnia lukrecja i migdał, gorzki, podany ze skórką, posypany szczypta palonego cukru. W bazie spotkamy delikatnie ziemistą paczulę i odrobinę wanilii.
Czym się zatem różnią? Z Black Perfecto znika porzeczka, a herbata jest parzona trochę dłużej, przez co zapach staje się bardziej zawiesisty. Kolejną różnicą, jest delikatnie balsamiczny akord skóry w bazie, przy czym jest to coś na tyle dyskretnego, że nie od razu zidentyfikujemy go jako aromat skórzany. Jednak największą różnicę stanowi najmocniejszy punkt i tym samym prawdziwa ozdoba Black Perfecto – ogromne ilości pięknej, rozkwitającej róży w nutach serca, co również może dawać wrażenie zapachu cięższego czy bardziej wieczorowego. Nie jest tak do końca, według mnie Black Perfecto, podobnie jak klasyk, może być noszony o każdej porze, w rozmaitych okolicznościach, ale rozumiem ludzi, którzy klasyfikują go w ten sposób.
Gdybym musiała pomiędzy nimi wybierać, postawiłabym pewnie na Black Perfecto, ale oba są znakomite, złożone z dużą klasą i robią dobre wrażenie. Ewoluując, roztaczają sensualna aurę. Jedyne, do czego można się przyczepić to wyraźne problemy z projekcją (Black Perfecto wypada tutaj lepiej). Na usprawiedliwianie powiem, że są raczej trwałe, choć bliskoskórne i wibrują zaskakująco, przez cały czas trwania.
La Petite Robe Noire Ma Premiere Robe (EdP)
Nuty: wiśnia, czerwona porzeczka, róża, bergamotka, migdały, lukrecja, anyż, bób tonka, herbata, paczula, irys, wanilia
Nos: Thierry Wasser
Rok: 2012
8/10
Black Perfecto by La Petite Robe Noire (EdP)
Nuty: wiśnia, herbata, migdały, róża, lukrecja, skóra, paczula, piżmo, bób tonka
Nos: Thierry Wasser
Rok: 2017
9/10
Źródła zdjęć: www.adforum.com, guerlain.com, fragrantica.pl, www.thewomensroomblog.com